Tablice rejestracyjne poszukiwane
Spotkaniem z Przemysławem Janiakiem w ostatnią środę stycznia Ostrowski Klub Kolekcjonera zainaugurował szósty już sezon otwartych spotkań z pasjonatami rzeczy codziennych.
Tak się złożyło, że dwa kolejne wieczory OKK poświęcono tablicom rejestracyjnym. Po listopadowej prezentacji tablic Stanów Zjednoczonych Ameryki z kolekcji Macieja Tadla, tym razem przyszedł czas na tablice polskie.
„Kolekcjonerstwo tablic rejestracyjnych nie jest niestety popularnym hobby w Polsce. Z przeprowadzonych ustaleń wynika, iż do niedawna nikt na szerszą skalę w naszym kraju nie zajmował się tą dziedziną kolekcjonerstwa”. Tak w 2007 roku w posłowiu do swojej książki pisał Jacek Jaruga. Dwanaście lat wystarczyło, żeby sytuacja zmieniła się zdecydowanie, a swojego kolekcjonera doczekał się nawet Ostrów.
Przemysław Janiak – bo o nim właśnie mowa, był gościem styczniowego spotkania Ostrowskiego Klubu Kolekcjonera.
– Mimo, że kolekcjonowanie tablic rejestracyjnych nie jest w Polsce jakoś szczególnie popularne, nie jest wcale łatwo znaleźć tablice historyczne – mówił Przemysław Janiak. – Jacek Jaruga tłumaczy to tym, że w Polsce obieg wewnętrzny w organach administracyjnych był ściśle przestrzegany, a tablice po unieważnieniu były kasowane po prostu poprzez ich niszczenie.
Właśnie tym gość spotkania tłumaczył brak wczesnych polskich tablic na rynku kolekcjonerskim. Znacznie łatwiej o te z lat sześćdziesiątych, które w szczególny sposób urzekły ostrowianina.
– Tablice można zbierać na wiele sposobów – mówił kolekcjoner. – Są tacy, którzy szukają po jednej tablicy z każdego kraju, inni szukają jakiś konkretnych kombinacji cyfr. Ci, co zdecydowali się na polskie, chcą zdobyć wszystkie stosowane w historii polskiej motoryzacji wzory tablic lub wszystkie wyróżniki danego wzoru. Mnie z kolei zaintrygował różnorodny wygląd wydawanych przez urzędy tablic wykonanych teoretycznie zgodnie z wytycznymi tego samego obowiązującego w całej Polsce ministerialnego rozporządzenia.
Właśnie różnorodne techniki, a nawet materiały, z jakich produkowano tablice rejestracyjne szczególnie w latach sześćdziesiątych XX wieku, obejrzeć mogli ci, którzy w ostatnią środę stycznia odwiedzili Ostrowskie Centrum Kultury. Jak się jednak okazuje, kłopoty z dostosowaniem się do określonych przepisami wymogów to nie jest jedynie problem minionej epoki. Nawet w skomputeryzowanej dzisiejszej rzeczywistości nie potrafimy trzymać standardu, czego najlepszym dowodem jest choćby „wolna amerykanka” w zakresie rysunku samochodu pojawiającego się na tablicach pojazdów zabytkowych. ■