Ostrowski Klub Kolekcjonera

Hej, sokoły (i jastrzębie)

Marcowe spotkanie Ostrowskiego Klubu Kolekcjonera trudno nazwać kolekcjonerskim. Gość klubowego wieczoru, którym tym razem był Bartosz Giwerski – kolekcjoner klocków lego – mówił bowiem nie o zbiorze, a o swojej drugiej pasji – sokolnictwie.

Sokolnictwo to łowy z ułożonymi do tego celu ptakami szponiastymi. Szponiastymi, a nie drapieżnymi, bo – jak mówił Bartosz Giwerski – wymaga tego panująca moda na polityczną poprawność, która z niewiadomych przyczyn utrudnia nam życie nie pozwalając nazywać rzeczy po imieniu.

– Sokolnictwo z czasem zyskało charakter sztuki i szlachetnej rozrywki, stając się elementem kultury łowieckiej wielu narodów – mówił gość marcowego spotkania. – Jego dawny, nieprzerwany od wieków charakter, zniknął z końcem XVIII wieku, kiedy – za wyjątkiem kilku krajów – sokolnictwo praktycznie przestało istnieć.

Jak tłumaczył Bartosz Giwerski, reaktywowane przez pasjonatów dopiero w połowie XX wieku współczesne sokolnictwo ma zupełnie inny wymiar i charakter. Choćby to, że ze względu na rzadkość i potrzebę ochrony ptaków drapieżnych, posiadanie czy obrót nimi w celach sokolniczych podlega wielu obostrzeniom, a samo polowanie z ptakami łowczymi większym ograniczeniom, niż polowanie z bronią.

Dziś sokolnictwem w Polsce zajmuje się ok. 100 osób. Wielu z nich to – podobnie jak Bartosz Giwerski – uczniowie mistrza Henryka Mąki z Poznania. Zajmują się nie tylko polowaniem – spotkać ich można na wszystkich lotniskach pasażerskich w Polsce, gdzie dbają o to, by ptaki nie stanowiły zagrożenia dla startujących i lądujących samolotów.

W czasie internetowego spotkania grono uczestników miało okazję poznać nie tylko suche fakty, ale na żywo zobaczyć ptaki, którymi na co dzień opiekuje się Bartosz Giwerski: sokoła (raroga górskiego – lannera), myszołowca towarzyskiego, zwanego jastrzębiem Harrisa i puchacza bengalskiego. To, co było z pewnością dla wielu zaskoczeniem, to informacja, że to jednak sokół jest mniejszy od jastrzębia oraz fakt, że wytrawni sokolnicy do polowań potrafią ułożyć nawet orła przedniego!

Zdradzając tajniki codzienności sokolników pasjonat tłumaczył, czym jest pętca, karnal czy dłużec, a więc akcesoria, bez których sokolnicy nie wyruszają w teren. Uczestnicy spotkania usłyszeli także o imprintach, czyli ptakach bardzo szybko zabranych z gniazda lub wyklutych w inkubatorze, które – karmione od początku przez sokolnika – traktują go jako swojego rodzica.

– Sokół czy jastrząb to nie pies – mówił Bartosz Giwerski. – Człowiek nie jest dla nich panem, tylko partnerem. Jeśli nie poświęci się im czasu, jeśli ptak poczuje się zaniedbany, któregoś dnia może odlecieć i po prostu nie wrócić. ■